niedziela, lutego 12, 2006

Cusco - Puno


Poswiecamy jeszcze jeden dzien na zwiedzanie muzeow w Cusco. Chcemy wykorzystac nasz bilet turystyczny. Troche sie rozczarowujemy kulturalna strona tego miasta. Tylko klasztor Santa Cataliny jest jeszcze dosc interesujacy. W klasztorze spotykamy tez Polaka! Pierwszego od niepamietnych czasow. To jest chyba jakis mit o naszych rodakach tak tlumnie podrozujacych w tych stronach. W ogole ich prawie nie ma! A moze tylko odstrasza ich pora deszczowa? Miejscowi przewodnicy mowia nam jednak ze Polak tutaj to rzadkosc. Czy to nie dziwne...
Ostatni dzien wdychania swietego cuscanskiego powietrza. Ostatnie rozmowy z Aleksem i innymi mieszkancami domu Mari. Ostatnia noc w zimnie na zdecydowanie za waskim lozku. Rano Cusco sprawia nam ostatnia niespodzianke. W drzwiach domu Marii pojawia sie dawno juz zapomniana Katka :). Idealnie sie wiec mijamy. Ona przyjechala my spadamy.
Na dworcu nie spotykamy Juana z tego prostego powodu, ze przyjechalismy tam chyba jakas godzine pozniej niz sie umawialismy, pozatym sami szczerze watpilismy zeby on tam sie pojawil. Po pewnych pertraktacjach znajdujemy autobus do Puno, nad jeziorem Titicaca za jedyne 10 soli. Teoretycznie 6 godzin jazdy, Praktycznie troche wiecej.
Pod wieczor dojezdzamy do tego niewielkiego miasteczka i rozpoczynamy poszukiwania hotelu. Zabijaja nas ceny. W kazdym miejscu ta sama spiewka - ze wzgledu na swieto Dziewicy z Candelabri podnieslismy ceny. Miasto jest pelne od turystow. Z trudem znajdujemy pokoj za 35 soli. Dziwne bo w sto razy gorszych norach chcieli po 60 - 70 soli. Tutaj mamy luksusowy pokoik z lazienka. Ciepla woda! Az dziwnie sie czujemy.
Poznana w Cusco Argentynka poradzila nam zeby wziac tour na wyspy w Carlos Adventure. Dwa dni z noclegiem i 3 posilkami za jedyne 40 zlotych! Niesamowicie tanio! Znajdujemy polecane biuro i kupujemy! Czasem tour niestety jest koniecznoscia. Tym razem jednak nawet sie na niego cieszymy.

Brak komentarzy: