środa, lutego 08, 2006

Jeszcze nie, ale juz prawie


No coz i w koncu wyruszamy. Pakujemy sie w malutki plecaczek i opuszczamy na pare dni bezpieczna przystan - dom Mari w Cusco. Ruszamy w strone Machu Picchu. Tzn przed nami jeszcze dluga droga, bo chcemy po drodze odwiedzic pare miejsc w Swietej Dolinie, zachaczyc o Pisaq i Ollantaytambo.
Ruszamy busem do Pisaqu. Jest to malutkie ladne miasteczko z rynkiem zawalonym turystycznymi straganami. Glowna jednak atrakcja tego miejsca sa znajdujace sie na szczycie gory ruiny. Coz ruiny i ruiny, moze w tym momencie pomyslec sobie znudzony nieco czytelnik, ile mozna bowiem ogladac ruin... O.K. tez sobie tak czasem myslelismy, ale tak naprawde kazda z pozostalosci starodawnych cywilizacji jest inna. Do kazdej prowadzi inna droga, a wraz z nia inne widoki, nowe wrazenia. Prawie zawsze cos ciebie powali na kolana. Tym razem na kolana powalily nas wlasnie pejzaze. Byl to naprawde mily spacer w gorach.
Z Pisaqu ruszylismy dalej, malymi kawalkami, od miasteczka do miasteczka, zeby w koncu dotrzec do Ollantaytambo - miejsca naprawde magicznego - w samej paszczy gor z imponujacymi ruinami doslownie 5 minut od glownego placu.
W tanim barze poznajemy pare Szwajcarow i spedzamy z nimi wieczor. Oni rowniez zamierzaja dotrzec do Machu Picchu na piechote trasa pociagu, tyle ze dzien po nas. Ceny za przejechanie 28 kilometrow sa bowiem powalajace - 30 dolarow w jedna strone, 44 w dwie. Nie zamierzamy tyle placic, pozatym chcemy poczuc na wlasnych nogach jak zblizamy sie do tego swietego miejsca. No i krajobrazy sa podobno przepiekne na tej trasie.
Pytanie ¨czy juz byles na Machu Picchu¨ jest jednym z glownych przewijajacych sie pytan w podrozniczych rozmowach. Czy juz czy jeszcze nie. Machu Picchu. Oto glowny punkt programu nadchodzil, zblizal sie wielkimi krokami.
W Ollantaytambo moglismy odpowiedziec na ulubione z podrozniczych pytan: ¨Jeszcze nie, ale juz prawie¨.

1 komentarz:

MalyRycerz pisze...

first you have to understand polish my friend. Stop spam !!!