środa, lutego 08, 2006

Zaglujac nozami


Peru jest najpiekniejszym z krajow jaki dotychczas widzielismy. Takich krajobrazow nie znajdziesz nigdzie indziej na swiecie. Zachwyca, czasem poprostu powala na kolana. Poza tym jest tanio (no, z wyjatkiem niektorych atrakcji turystycznych). Ludzie sa mili i pomocni. Zostalibysmy tu dluzej, miesiac to zdecydowanie za malo!
My marzymy zeby zostac, dlaczego wiec tylu Peruwianczykow mysli tylko o jednym - jak stad UCIEC? Pytanie to jest obsesja tak wielu, ze temat ten powraca w rozmowach z prawie wszystkimi poznanymi przez nas ludzmi. Ten chce wyjechac do Stanow, ten do Hiszpanii, tamten WSZYSTKO JEDNO gdzie, byle nie zostac dluzej w Peru. Ten ma brata w Stanach, ktory moze mu pomoc, ten ojca, ten juz w ogole cala rodzine, on jeden tutaj jeszcze siedzi. Naprawde niesamowita jest ilosc ludzi, ktorzy maja kogos za
granica. I to nie biedota z wiosek, tylko ludzie z wielkich miast, jak chociazby Daniel - matka i bracia od dawna w Stanach, jeden brat w Japonii, para z Limy - mieszkaja sami w wielkim domu, cale ich rodziny w Stanach i chca zeby oni rowniez przyjechali. Takich historii jest tysiace.
Wszyscy powtarzaja niczym mantre: w Peru jest ciezko, w Peru nie ma pracy. Zaraz potem nastepuje rowniez: ¨Ale Peruwianczykowi jest trudno wyjechac, Peruwianczyk jest zle widziany w innych krajach - jako nielegalny pracownik, pijak, brudas.¨ (niesamowite kompleksy maja mieszkancy tego pieknego kraju!!!) Pozatym Peruwianczyk prawie wszedzie potrzebuje wizy, wraz z ktora nastepuje tysiac innych formalnosci, dla wiekszosci nie do przeskoczenia.
Wczoraj wieczorem rozmawialismy dlugo z bratem naszej hostki z hc, z Aleksem. To mlody fajny chlopak, jak to Marcin okreslil ¨z ulanska fantazja¨. Az podskakuje na krzesle mowiac nam o tym ze za pare dni wyjezdza do Brazylii, stamtad za 3 tysiace dolcow maja go przerzucic do Meksyku, a stamtad dalej przez zielona granice do Stanow. ¨Paf! Paf! PAf¨ - uklada dlonie w ksztalt pistoletow, udajac przy tym ze biegnie uchylajac sie przed kulami. ¨Asi es, asi es, trudne jest zycie w Peru, co robic. Jak mnie deportuja sprobuje wyjechac do Europy¨. Zyczymy mu z calego serca zeby sie udalo.
Szkoda tylko ze taki fajny chlopak, bedzie sie marnowal harujac jako robol. Jego brat dal mu kilka tysiecy dolarow i kazal zdecydowac - albo zainwestujesz w studia albo przyjezdzaj do mnie do Stanow. Myslal pare dni i zdecydowal. ¨Asi es, trudne jest zycie w Peru, co robic.¨

W Peru rzeczywiscie musi byc syf (choc PKB jest tu wyzsze niz w paru innych krajach Ameryki Poludniowej, min niz w Ekwadorze), jezeli ktos taki jak Daniel - czlowiek, ktory w Polsce nalezal by do elity intelektualnej z najwyzszej polki i zarabial porzadne pieniadze jako lekarz - ze wzgledow finansowych nie jest w stanie skonczyc studiow. Musi je przerwac i podjac prace w restauracji - 7 dni w tygodniu za 600 zl. To smutne.

Ludzie w tym kraju zarabiaja na najrozniejsze sposoby. Na ulicach, bazarach, w autobusach odbywa sie caly czas oszalamiajacy spektakl. Czasem spektakl siegajacy absurdu. W cenie kazdego biletu autobusowego przedstawienie - najpierw obwozni sprzedawcy, ze swoimi przedziwnymi towarami, wystawiajacy mniej wiecej pol godzinna sztuke, zeby zachecic potencjalnych klientow. W Polsce od reki zatrudnil by ich niejeden teatr. Pozniej na scene wkraczaja zebracy, oni tez maja do opowiedzenia swoja historie, za pomoc w postaci 1 zlotowki dostajesz 4-5 cukierkow ¨(normalnie ich wartosc jest duzo mniejsza). Nie jest to wiec czyste zebractwo. Najciekawsza jest jednak trzecia grupa. Oni nie zanudzaja publicznosci historyjkami jakich wiele, oni pokazuja sztuczki. Tych mozna najczesciej spotkac na przejsciach dla pieszych. Kiedy zapala sie czerwone swiatlo dla samochodow niczym wyrzuceni z procy pojawiaja sie mlodzi chlopcy przemierzajacy w podskokach i saltach zebre. Jeden z nich przebiega z kapeluszem od kierowcy do kierowcy proszac o zaplate. Najbardziej spektakularny byl jednak wystep dwojki ¨cyrkowcow¨ w Cusco. Wyjezdzali oni na jednokolowym rowerku i chyboczac sie na nim to wprzod to w tyl zaglowali dlugimi nozami przed samochodowa publika. Noze blyszczaly od padajacych na nie promieni slonecznych. Kiedy sie o siebie ocieraly w powietrzu rozlegal sie zlowieszczy ZGRZYT.
Za serce chwycil nas tez wystep mezczyzny, ktory za stope podnosil z ziemi swoje kilkuletnie dziecko, tak ze obracalo sie ono wokol wlasnej osi, to w prawo to w lewo. Z dzielnym usmiechem na twarzy.

De Soto tlumaczyl pod koniec lat 80 trudna sytuacje w Peru tym ze prowadzenie biznesu legalnie jest przywilejem waskiej grupy spoleczenstwa. Mysle ze na dzien dzisiejszy wcale ta diagnoza nie stracila na aktualnosci. Korupcja i biurokracja zamykaja droge wiekszosci. Dlatego tez przejscie w strefe pol i nielegalna jest jedyna szansa na normalne zycie. Jest tak naprawde jedynym sposobem na powstanie w mniejszym lub wiekszym stopniu w Peru wolnego rynku, ktorego odgornie, prawem nigdy tutaj nie stworzono.

Obecnie Flores w sadazach znacznie wysunela sie na prowadzenie. Nacjonaliscie Ollancie wypominaja zbrodnie dokonane na niewinnej ludnosci w selwie za czasow kiedy pracowal jako wojskowy, dlatego poparcie dla niego spada. Miejmy nadzieje ze po tych wyborach w koncu w Peru cos zmieni sie na lepsze. Bo jesli nie nadal wiekszosc spoleczenstwa bedzie stala przed smutnym wyborem - zrobic wszystko zeby wyjechac, czy zostac i zaglowac kazdego dnia nozami.

Brak komentarzy: