środa, lutego 08, 2006

Wio koniku. Zawiez mnie na Inkow ruiny


Mari proponuje nam wspaniala wycieczke. Na koniach mamy objechac ruiny Inkow - Quenko, Puca Pucara, Tambo Machay, Sacsayhuaman i inne ktorych nazw nie pamietam. Do czesci wstep jest bezplatny, lub mozna poprostu wjechac od innej strony, do tych wazniejszych wejsc mozna na bilet turystyczny. Za 20 soli mozesz wypozyczyc konia na ladnych pare godzin. Taniocha! Zadajemy sobie pytanie, dlaczego wlasciwie w Polsce jazda konna jest tak droga.
Jest nas 4. Ja, moj nieodlaczny brat, Mari i Aleks. Mkniemy przez zielone laki, gory, jeziorka, las. Krajobrazy sa cudne. Koniki spokojne i posluszne. Co jakis czas postoj zeby zwiedzic ruiny. Nie sa jakies monumentalne czy zapierajace dech w piersiach, ale warto zobaczyc i ta czesc imperium Inkow. Odwiedzamy twierdze i miejsca kultu (tutaj po dzien dzisiejszy przychodza szamani by skladac ofiary na oltarzach swiatyn slonca i ksiezyca). Robi na nas wrazenie miejsce - kryjowka Inkow. Sa to niezliczone skaly, pomiedzy ktorymi ciagna sie korytarze. Tutaj Inkowie chowali swoje skarby. Istnieje w okolicy jeszcze jedno takie miejsce - duzo wieksze o o wiele dluzszych korytarzach skalnych, zamkniete jednak dla zwiedzajacych, bo byly przypadki, ze ktos tam wszedl i nigdy juz nie wyszedl.
Intrygujace.

Brak komentarzy: